Wyrzucamy Boga ze szkół, urzędów, naszego życia, ale gdy wydarzy się jakaś tragedia, pytamy z wyrzutem – gdzie był Bóg?
Europa, jaką znamy, została wzniesiona na trzech filarach, którymi
są: filozofia grecka, prawo rzymskie i religia chrześcijańska. W
szkołach i na uczelniach aż po dziś dzień wykładane są dwa pierwsze
filary. Kiedy ktoś powołuje się na słowa greckich myślicieli, wtedy
jakby zyskiwał w oczach słuchających. Prawnicy nadal uchodzą za
zdolnych, chociaż ostatnio sami narzekają na problemy z nadwyżką
absolwentów po ich studiach. Natomiast trochę inaczej jest z religią
chrześcijańską. Kto założy sutannę i znajdzie się w miejscu publicznym,
ten może poczuć się nastygmatyzowany. Na studiach przedmioty związane z
chrześcijaństwem są powszechne jedynie na uczelniach związanych z tą
wiarą. Nie można powiedzieć, żeby na studiach humanistycznych był
powszechny przedmiot pt. Podstawy chrześcijaństwa w ujęciu pozytywnym.
Pozostają jedynie katechezy w okresie przed studiami, kiedy większość
słuchaczy jest w wieku, w którym często jeszcze nie traktuje się religii
na poważnie. W skrócie można powiedzieć, że filozofię i prawo poważamy,
a religię pobłażamy.
Wraz z rozwojem chrześcijaństwa rozwijał się Kościół. Początki nie
były proste – prześladowania i życie w ukryciu nigdy nie należały do
przyjemności. Dzisiaj Kościół jako wspólnota ludzi uczestniczy w debacie
społecznej, ale kto spodziewałby się tego 2000 lat temu? Dzisiaj jest
oczywistością, że Kościół jest „duży”, ale z drugiej strony wydaje się,
że ta wspólnota kurczy się. Pytanie – dlaczego tak się dzieje? Faktem
jest, że kościoły na zachodzie Europy są zamykane. Czy wiara, która
nadała sens miliardom ludzi na przestrzeni wieków staje się niepotrzebna
w oczach Europejczyków? Faktem jest również to, że człowiek od tysięcy
lat poszukuje Boga i należy postawić pytanie, czy ta duchowa pustka
powstająca wskutek zmniejszania się wspólnoty kościelnej zostanie w
jakiś sposób wypełniona?
Rzeczywistość nie pozostaje obojętna na pustoszejące kościoły.
Budynki są wykupywane przez sieci sklepów, właścicieli lokali
rozrywkowych albo burzone, aby za moment wypełnić to miejsce czymś
innym. Czyżby przestrzeń duchowa zmniejszała się? Wbrew pozorom
odpowiedź na to pytanie brzmi: nie. Świadczy o tym coraz większa liczba
wybudowanych meczetów. Chyba nikogo nie zdziwiłoby, gdyby liczba nowych
meczetów okazała się wprost proporcjonalna do zamkniętych kościołów albo
nawet większa. Można podejrzewać, że Muzułmanie zmienialiby kościoły w
meczety, ale najprawdopodobniej byłoby to niepoprawne pod względem
„świętości miejsca”, bo jak to – meczet w miejscu dawnego kościoła? W
takim wypadku można stwierdzić, że przestrzeń na duchowe przeżycia w
Europie nie zmniejsza się, a może nawet powiększa się.
Wielu ludzi niepokoi się takim rozwojem sprawy. Jedni czują się
zagrożeni, drudzy są przywiązani do Europy chrześcijańskiej, a trzeci
rzeczywiście wierzą w obraz Boga przedstawianego przez Kościół. Są też
społeczności, którym sprzyja taka tendencja, a są nimi społeczności
muzułmańskie. Podczas gdy rdzenni Europejczycy szukają rozwiązań
alienujących głos Kościoła, społeczność muzułmańska spokojnieje, a
pomaga im to, że więź religijna jest najsilniejszą więzią budującą duże
społeczeństwa.
Polska jest jednym z nielicznych krajów, w którym obraz życia
duchowego wygląda inaczej niż na zachodzie Europy. Nie zapowiada się,
aby w najbliższym czasie zamykano kościoły, ale jak to wygląda w
dłuższej perspektywie? Czy warto wojować z wspólnotą Kościoła w Polsce?
Niektórzy czują się uciskani przez wyznawców Jezusa z Nazaretu, ale czy
woleliby, aby w przyszłości ich potomkowie byli uciskani przez wyznawców
Allaha? Dla niektórych najlepiej byłoby gdyby religia nie istniała, ale
wygląda na to – na złość dla nich, że nie da się opróżnić przestrzeni
społecznej z religii, bo na miejsce jednej religii przychodzi druga.
Przyszłość zapowiada się ciekawie i można zadać sobie wiele pytań.
Czy Muzułmanie szybciej zbudują nową Europę niż relatywiści, którym
trudno znaleźć początek układu ludzkich wartości? Czy moralność islamska
płynąca z ich społeczeństw będzie pojawiała się w prawodawstwie
europejskim? Czy już lobbyści islamscy są silniejsi niż chrześcijańscy?
Czy konsekwentni w swojej wierze katolicy staną się w przyszłości
wspólnota na tyle silną, że „odbudują” swoją wspólnotę?
Jeszcze raz należy zaznaczyć, że przestrzeń duchowa nie zmniejsza
się, ale należy zadać sobie pytanie – kto zajmuje tę przestrzeń? Jedni
powiedzą, że wypełnia ją ten sam Bóg, a inni, że nie może być tym samym,
skoro historie powstania obu religii są tak bardzo zróżnicowane.
Cezary Marzęda