W ponad tysiącletnich
dziejach Państwa Polskiego tylko jeden monarcha zasłużył sobie w pamięci
narodu oraz historiografii na przydomek „Wielki”. To ostatni z
panujących Piastów – Kazimierz, syn Władysława Łokietka. Król zasłużył
się Ojczyźnie jak mało kto. Także poprzez budowę systemu zamków i
fortyfikacji. Dzisiaj, za sprawą Jarosława Kaczyńskiego, żywo dyskutuje
się w Polsce o odbudowie średniowiecznych budowli. To debata potrzebna
niemal tak, jak restauracja symboli świetności naszego Królestwa.
Zamki wzniesione przez Kazimierza
Wielkiego pozwoliły okrzepnąć świeżo zjednoczonemu po rozbiciu
dzielnicowym Królestwu. Umożliwiły bezpieczny rozwój społeczny,
polityczny, ekonomiczny i kulturowy. To właśnie na solidnym fundamencie
(w przenośni i dosłownie) tych twierdz rodziło się państwo, z powodu
którego często czujemy dumę oraz do którego ciągle się odwołujemy –
Rzeczpospolita.
Nie przypadkiem syn twórcy
zjednoczonego piastowskiego Królestwa, Władysława Łokietka, uzyskał
miano Wielki, a każde dziecko nad Wisłą wie, że Kazimierz III „zastał
Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”.
Zamki Kazimierza Wielkiego uległy
zniszczeniom między innymi za sprawą Szwedów. Nienawidzących katolicyzmu
heretyckich Szwedów – dodajmy. Część z kazimierzowskich konstrukcji
przetrwała Potop, ale historia nie oszczędzała nas również po XVII
wieku. Dzieła zniszczenia dopełnili zaborcy oraz dwa zbrodnicze
totalitaryzmy z XX wieku.
Jednak nadszedł w końcu czas, by
zerwać z bolesnym dziedzictwem przeszłości oraz „czczeniem porażek”
uosabianych dzisiaj przez sterty kamieni. Czas wznieść na nowo z
obecnych ruin dawne okazałe fortece i zamki, górujące nad okolicą i w
ten sposób symbolizujące potęgę oraz majestat Królestwa Polskiego,
Ojczyzny Polaków.
Odbudowa zamków, o jakiej podczas
kongresu PiS w Przysusze wspomniał Jarosław Kaczyński, ma duże znaczenie
dla tożsamości narodowej. Nie tylko w wymiarze edukacji o losach
przodków, ale także wychowywania przyszłych pokoleń: pokazując gruzy,
pokazujemy porażki; prezentując monumentalne twierdze, uczymy o
stabilności starego porządku, który wbrew pierwszym skojarzeniom wcale
nie zginął. Przeciwnie – jest trwalszy nawet niż zamki, gdyż po zdobyciu
i spaleniu ich przez luterańskich Szwedów katolicka Rzeczpospolita
nadal trwała i trwa wciąż (to już sprawa dyskusyjna - przyp. redakcji RCR), chociaż w gorszym,
republikańsko-demokratycznym wydaniu.
Nie bez znaczenia w sprawie
restauracji zamków jest również walor ekonomiczny proponowanej odbudowy,
której inicjatywa wyjść miała od ministra ds. rozwoju, Mateusza
Morawieckiego - jak zauważa na wPolityce.pl Maciej Pawlicki. Zamki to
atrakcje turystyczne, wokół których toczy się ekonomiczne życie regionu.
Tak było w średniowieczu. Tak jest nadal. Im więcej zamków, tym lepsza
sytuacja gospodarcza Polski, często Polski prowincjonalnej. To także
więcej zagranicznych turystów chcących zobaczyć nasz kraj i zapłacić nam
za prawo do oglądania narodowego dziedzictwa.
Jednak mało kto zwraca uwagę na
jeszcze jeden aspekt potencjalnej renowacji dziesiątków zamków z czasów
dynastii Piastów – to wymiar monarchistyczny. Zamek, jak mało co na
świecie, oddziałuje na naszą świadomość i kształtuje ją w zgodzie z
kanonami starego, przedrewolucyjnego ładu. Górująca nad okolicą potężna
kamienna konstrukcja na skałach pokazuje potęgę katolickiego królestwa,
majestat monarchii, siłę panującego oraz stabilność systemu, który mimo
pośledniejszej niż dzisiaj technologii wzniósł tak trwałe i zmyślne
obiekty.
Odbudowa zamków, których Kazimierz
Wielki wzniósł w swoim Królestwie ponad pół setki, w naturalny sposób
zmusza do refleksji nad ustrojem i systemową przyszłością Polski. Czy
chcemy kraju ze stabilną władza, godnym kierownictwem i odpowiedzialnymi
elitami? A może zadowala nas demokratyczna kadencyjność, partyjniacka
karuzela i żonglowanie stołkami oraz rządy nakierowanie głównie (bądź
jedynie) na zysk własny oraz interesy sitwy lub ewentualnie grupy
społecznej? W końcu – czy wolimy monarchiczną konstrukcję ze spiżu czy
demokratyczną sklejkę? Wawel czy Stadion Dziesięciolecia?
Michał Wałach