Samochód z antyaborcyjnymi banerami postawiony pod szpitalem
Orłowskiego od początku był solą w oku tych, którzy walczą o prawo do
legalnego mordowania nienarodzonych ludzi. Plakaty niszczono
wielokrotnie, a wandalami często okazywali się działacze Uniwersytetu
Zaangażowanego w walkę z wolnością słowa podczas przyjazdu Rebeki
Kiessling oraz sympatycy partii Razem. Wśród nich warto wymienić choćby
Martynę R. i Natalię J., które groziły wolontariuszowi nożem.
Praktycznie wszystkie ataki miały miejsce nad ranem, kiedy ludzie
zazwyczaj śpią i nikt nie widzi aktów wandalizmu. Nic dziwnego –
niszczenie cudzej własności jest działaniem bardzo wstydliwym. Dziś na
szczęście, gdy samochód został ponownie postawiony pod szpitalem, nikt
go nie niszczy. Powód jest prosty – postawiliśmy ochronę, która pilnuje
Żuka!
Dziś okazało się, że nad ranem zamiast wandali, była Straż Miejska,
która przyjechała z informacją, że ludzie składają skargi w sprawie
haseł na banerach. Dlaczego pojawili się nad ranem? Czyżby znów chcieli
po cichu na czyjeś zlecenie wywieźć samochód?
Dzięki ochronie plakaty nie są permanentnie niszczone, a prawdę o
zabijaniu ponad stu nienarodzonych rocznie w szpitalu Orłowskiego
zobaczy jeszcze więcej ludzi. Jeszcze więcej osób dowie się, że aborcja
jest zamordowaniem niewinnego człowieka.