We wtorek 18 lipca w Gdyni odbyła się cotygodniowa pikieta
obrońców życia. Chwilę po godzinie 17:00 rozwinęliśmy banery informujące
czym jest aborcja, a dźwięk z megafonu zaczął informować przechodniów,
że „Setki dzieci giną w Polsce każdego roku w wyniku dopuszczalnej
prawem aborcji…”. Jak co tydzień, nasi działacze spotkali się z agresją,
obraźliwymi gestami i wyzwiskami ze strony osób otwarcie obnoszących
się ze swoją sympatią do skrajnie lewicowych partii politycznych oraz
tych samych „przypadkowych” przechodniów. Jako że osoby te pojawiają się
na naszej pikiecie co tydzień, byliśmy przygotowani na ich prostackie
zachowanie. Nie spodziewaliśmy się jednak, że zwolennicy mordowania
dzieci posuną się do fizycznej agresji.
W pewnym momencie uczestnicy zgromadzenia zostali oblani kubłem wody z
jednego z balkonów, a chwilę później niezwykle wulgarna starsza kobieta
uderzyła jednego z wolontariuszy w twarz. To pokazuje, jak bardzo
zwolennicy zabijania dzieci boją się pokazywanej przez nas prawdy, skoro
po wielokrotnym bezowocnym szczuciu nas służbami mundurowymi posuwają
się do fizycznych ataków. Jednak bez względu na ich działania nie
zaprzestaniemy walki o życie najmłodszych i pokazywania prawdy o
trwającym ludobójstwie. Prawdy która boli, porusza sumienia i przy
której kłamstwa o „prawie do wyboru” nie mają racji bytu.
Oczywiście pojawiały się też głosy poparcia. Szczególnie w pamięć
zapadły mi dwie młode dziewczyny, które podeszły do nas pod koniec
pikiety. Jedna z nich opowiadała, że ma niepełnosprawnego brata i nie
jest w stanie zrozumieć, że takich ludzi można zabijać. Dzięki nim
wcześniejsze ataki nie tylko nie zniechęciły nas, ale wręcz utwierdziły w
walce o prawo do życia.