W tym roku po raz pierwszy obchodzimy
Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich
nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej – święto
państwowe ustanowione 22 lipca 2016 r., które ma przypominać o
męczeństwie naszych rodaków, pomordowanych przez Ukraińców na Kresach.
Mimo oficjalnej formy obchodów na pl. Piłsudskiego nie stawił się żaden z
członków rządu Beaty Szydło. Nie było też prezydenta Andrzeja Dudy,
którego kancelaria dzień wcześniej poinformowała organizatorów
uroczystości o odmowie udzielenia patronatu.
„Nie może być tak, ze III Rzeczpospolita
dzieli ofiary na te lepsze, w cudzysłowie, które zginęły z rąk Niemców i
Rosjan i te gorsze, w cudzysłowie, które zginęły z rąk Ukraińców” –
mówił pod Grobem Nieznanego Żołnierza ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Jego zdaniem „nie może na polskiej ziemi, obok narodowego niemieckiego
socjalizmu i rosyjskiego komunizmu być propagowana ukraińska ideologia
banderowska”.
Sprawę skomentował również
dokumentalista – Grzegorz Braun, który stwierdził, że „po stronie Kijowa
i Warszawy nie ma woli politycznej, żeby sprawę stosunków
polsko-ukraińskich, dla której kluczowym momentem jest rzeź na Wołyniu
oraz w innych województwach (…) nazwać po imieniu”.