Po zawartej w 1235 roku umowie pomiędzy Konradem I Mazowieckim, a Zakonem Krzyżackim
wszyscy polscy rycerze mieszkający na ziemiach zakonu musieli opuścić
swoje włości i wyjechać. Ci, którzy powrócili otrzymali dobra na nowo.
Otrzymali swobodę dziedziczenia, a na rzecz Zakonu płacili jedynie
dziesięcinę i drobne podatki. Musieli jednocześnie wykonywać swoje
powinności wojskowe na rzecz Zakonu. Ci, którzy posiadali do 40 łanów
ziemi służyli jako lekkozbrojni, a właściciele powyżej 40 łanów mieli
obowiązek służby jako jeźdźcy ciężkozbrojni.
Polacy w lennie krzyżackim czuli się bezpiecznie,
ponieważ zakonnicy gwarantowali im opiekę i obronę przed najazdami
wojowniczych plemion pruskich. A jakie to było niebezpieczeństwo, niech
potwierdzi fakt, że w czasie tylko jednej z wypraw pogan, spalili oni
dwór w Turznicach, zabili 100 obrońców, a kobiety i dzieci wzięli w
niewolę.
Jako że wyprawy przeciw Prusom miały charakter krucjat, walka w szeregach krzyżowców dawała odpust za grzechy, zwolnienie kar za przestępstwa, przychylność Kościoła i łupy. Nikt nie mógł zresztą przewidzieć, jaką politykę Zakon będzie prowadził za sto lat.
Polski przecież też jako takiej nie było, rozbicie dzielnicowe
powodowało ciągłe walki pomiędzy poszczególnymi księstwami o wpływy i o
władzę.
Najbardziej znanymi rycerzami polskiego pochodzenia, którzy współpracowali wówczas z Zakonem byli:
Piotr z Grudziądza, Sędzisław Napusza z Radzynia, Themon z Plemięt, Jan
z Węgorzyna, Niemierza z Trzcianka, oraz Bogusz i Gostko z Kawki.
Zakon składał się w większości z Niemców, jednak również Polacy mogli
przywdziać krzyżacki płaszcz. Uczynił to na przykład niewymieniony z
nazwiska i herbu możny pan, który pomiędzy latami: 1244 - 1247 najpierw
przekazał Zakonowi trzy statki z zaopatrzeniem i stado bydła, aż w końcu
sam wstąpił do Zakonu. Może był to Piotr Wydżga z Czorsztyna herbu Janina? Nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że niedługo potem pojawił się zakonnik o imieniu Dzierżysław.
Krzyżacy prowadzili akcję kolonizacyjną na wielką skalę. Sprowadzali
wiele niemieckich osadników. W XIII wiecznym Toruniu na jednego
polskiego mieszczanina przypadało 5 niemieckich osadników, a w Chełmnie
Polacy stanowili zdecydowaną mniejszość: w obrębie murów miejskich tylko
10%, a na przedmieściach 30%.
Kiedy w roku 1376 na Małopolskę napadli Litwini, uprowadzając kilkadziesiąt tysięcy jeńców, Polska pod rządami Ludwika Węgierskiego walczyła z Litwą,
która najechała nasze ziemie aż po Tarnów. Wówczas wielu polskich
rycerzy wzięło udział w wojnie przeciw Litwie pod dowództwem krzyżackim.
Tym bardziej, że między Polską, a Zakonem obowiązywał pokój.
Wtedy razem z Zakonem walczyli rycerze z Kujaw, np. Stanisław z Bolmina, Ścibórz ze Ściborza, Piotr Świnka, Strasz z Kościelnik oraz wielu innych, którzy potem piastowali w Polsce ważne urzędy: oprawca krakowski Imbram z Rogowa, kasztelan małogoski Strasz z Kościelnik, syn kasztelana kruszwickiego Krzesław, wojewoda sandomierski i kasztelan krakowski Jan Melszyński czy późniejszy wojewoda mazowiecki Jan Pilik.
Kiedy w roku 1382 umarł król Ludwig Węgierski, w 1384 roku obwołano jego najmłodszą córkę, Jadwigę królem Polski, tak królem (królową została poślubiając Władysława Jagiełłę) o jej rękę starał się Wilhelm Habsburg (niespełniona miłość Jadwigi), którą to kandydaturę popierał Władysław Opolczyk. Jednak panowie krakowscy mieli inne polityczne plany. Chcąc związać Litwę, z którą prowadzili wojny z Polską zaproponowali rękę Jadwigi wielkiemu księciu litewskiemu - Jagielle.
Rycerze, którzy byli przeciwni Jagielle byli skupieni wokół Władysława Opolczyka i Siemowita IV Płockiego
i z chęcią walczyli razem z Zakonem przeciwko Litwie. Cały czas walki
te były prowadzone pod hasłem krucjaty, dlatego też nie musieli się
obawiać gniewu Jagiełły po jego dojściu do władzy w Polsce. W 1385 roku po Unii w Krewie walki przeciw Litwie były już uznane za zdradę stanu, ale że na Mazowszu to prawo nie było do końca egzekwowane to wśród gości honorowych wielkiego mistrza można było spotkać Strasza z Białaczewa czy Iwana z Goraja herbu Korczak.
Przypuszcza się, że podczas bitwy pod Grunwaldem
w 1410 roku około jednej ósmej wszystkich sił Zakonu stanowili Polacy.
Trzeba też rzec, że nikt tych ludzi nie przymuszał do tego, a wpłynęły
na to cały czas obowiązujące umowy lenne z XIII wieku.
Po stronie krzyżackiej, trudno powiedzieć z jakigo powodu wystąpiło również kilku polskich poddanych Jagiełły, np. Piotr z Niechłonina na Zawkrzu i niejaki Nawir. Również słynnym stronnikiem wielkiego mistrza był bawiący długo na Wawelu Konrad VII Oleśnicki, zwany Białym,
z dynastii Piastów Śląskich. Oczarowany był wówczas etosem krucjaty,
namówił jeszcze do walki po stronie krzyżaków swojego młodszego brata i
całą chorągiew śląskich rycerzy. Został wzięty do niewoli, potem
wypuszczony i po zrozumieniu swego błędu wspierał Polskę w późniejszych
walkach z Zakonem.
Najsłynniejszym jednak lennikiem Zakonu był (mający nawet teraz ulice swojego imienia w kilku miastach polskich) Mikołaj z Ryńska. Znany był z tego, że razem ze swoim bratem, Janem z Pułkowa założył 24 lutego 1397 roku Związek Jaszczurczy. W bitwie grunwaldzkiej był głównodowodzącym chorągwi chełmińskiej, a w newralgicznym momencie bitwy, kiedy wielki mistrz Ulryk von Jungingen dał znak do ataku, Mikołaj
zamiast zaatakować wojska polskie dał znak do wycofania. Dzięki temu
wszyscy rycerze jego chorągwi opuścili pole bitwy, co przyczyniło się w
pewnej mierze do klęski Zakonu.
Za tę decyzję Mikołaj z Ryńska w maju 1411 roku był pomimo gwarancji nietykalności i posiadaniu tzw. listu żelaznego, wbrew ustaleniom pokoju toruńskiego podstępnie zwabiony do zamku w Lipienku koło Chełmna przez wójta Heinricha Holta, uwięziony a potem bez wyroku ścięty na rynku w Grudziądzu.
Ten czyn sprawił, że dawni polscy poddani Zakonu zaczęli odstępować i kierować swoje sympatie w kierunku Polski, która rosła w potęgę i dobrobyt. Nie byłoby to możliwe bez masowego poparcia dawnych poddanych Zakonu.
Z.W.