Antykapitaliści nie odpuszczają politycznej elicie. Podczas gdy na
salonach trwają rozmowy z udziałem przywódców państw grupy G20, na
ulicach odbywa się zacięta bitwa pomiędzy policją, a wściekłymi
demonstrantami. „To jest moment, gdy cały świat musi usłyszeć: nie
pozwolimy na bezkarne niszczenie naszej planety przez Donalda Trumpa i
resztę tej bandy” – powiedział jeden z uczestników zajść. Jego słowa
potwierdzają czyny. Miasto zostało w wielu miejscach zablokowane, a do
szpitali zwożeni są kolejny ranni funkcjonariusze. Trudne chwile
przeżywa też Pierwsza Dama.
Co się wydarzyło dzisiaj w Hamburgu?
Protesty trwają już drugi dzień. Łącznie zgłoszono ponad trzydzieści
zgromadzeń. Przeprowadzenie demonstracji było możliwe tylko w portowych i
peryferyjnych dzielnicach, gdyż w centrum miasta zostało wprowadzone
coś na kształt stanu wyjątkowego. Zdaniem aktywistów ruchów
antykapitalistycznych – jest to bezprawne ograniczanie swobód
obywatelskich. Angela Merkel natomiast argumentowała, że to konieczne
środki bezpieczeństwa. Większość protestów miało charakter pokojowy.
Około 11 tys. osób tańczyło w rytm muzyki techno, pod hasłem „wolę
taniec niż G20”, kilkadziesiąt tysięcy manifestowało pod hasłem „ocalmy
naszą planetę”. Najbardziej głośnym medialnie i dającym się władzy we
znaki był jednak przekaz grup antykapitalistycznych i anarchistycznych,
które powitały wczoraj Donalda Trumpa hasłem „witamy w piekle”. I
faktycznie – na ulicach Hamburga rozpętało się istne pandemonium. Od
wczoraj rannych zostało prawie 200 policjantów; płoną samochody oraz
placówki korporacji handlowo-usługowych; w salonie Porsche spalonych
zostało 20 wozów. Demonstracji próbowali dostać się do centrum, gdzie
trwają obrady. W niektórych miejscach urządzali „siedzące” blokady dróg,
w innych zagradzali arterie przejazdowe za pomocą elementów betonowych.
Wszędzie dochodziło do starć policją. Pobytu na szczycie G20 nie będzie
miło wspominać Pierwsza Dama. Melania Trump nie może opuścić hotelu,
gdyż w jego pobliżu trwają zamieszki, a demonstranci ustawiają
barykady. Z tego powodu musiała odpuścić sobie rejs po hamburskim
porcie, wizytę w centrum klimatu oraz koncert w Filharmonii Hamburskiej.
Pierwsza Dama wyraziła z tego powodu ubolewanie, powiedziała też, że ma
nadzieję, że nikomu nie stanie się krzywda. Antykapitalistom udało się
również zablokować przejazd kolumny z samochodem Sekretarza Stanu USA
Rexa Tillersona. Szef amerykańskiej dyplomacji musiał odwołać swoje
spotkanie z niemieckim odpowiednikiem Sigmarem Gabrielem. Swoich planów
nie mógł zrealizować również inny czołowy polityk RFN, powszechnie
znienawidzony, zwłaszcza na południu Europy, minister finansów Wolfgang
Schlaube.
Raport z pola bitwy
Walki w Hamburgu na bieżąco relacjonują anarchiści z grupy Czarna
Teoria. Okazuje się, że władze posłały do walki funkcjonariuszy z bronią
maszynową. Mundurowi posuwają się do dawno nie zanotowanej brutalności.
„Policja zdecydowała się uderzyć pierwsza, by zastraszyć ludzi i
zniechęcić do dalszych działań oraz akcji bezpośrednich. Jak donoszą
zagraniczne serwisy, poza pałowaniem i armatkami wodnymi gliniarze
wjeżdżali w tłum szybko jadącymi autami” – czytamy na fejsbukowej
stronie antykapitalistycznej organizacji.
Nad demonstrantami krążą helikoptery, które już dwukrotnie niemal
zostały strącone przez protestujących. Wczoraj pilot maszyny został
oślepiony laserem, dzisiaj helikopter został uderzony wystrzeloną racą.
Oddziały są uzbrojone w nowoczesną broń do pacyfikowania tłumów. Jeden z
demonstrantów, którzy przyjechali na miejsce z Polski opisał swoje
wrażenia w następujących słowach: „Policja pozamiatała, bo to
nie policja tylko pierdolona armia, maja czołgi i wielkie roboty z
laserami”, co potwierdza przypuszczenie, że Hamburg nie tylko stał się
miastem zmilitaryzowanym, ale również areną doświadczalną, gdzie
testowanie są nowe rodzaje uzbrojenia. a to, co trwa w nim właśnie można
nazwać otwartą rebelią przeciwko najwyższym organom władzy imperium
kapitału. Mimo obecności ogromnych sił – 20 tys. funkcjonariuszy, po
eskalacji protestów dziś rano władze były zmuszone sięgnąć po posiłki.
Sprowadzono m.in. siły szybkiego reagowania z Austrii. Szacuje się, że
wmieście walczy ok. 10-15 tysięcy antykapitalistycznych, w większości są
to ludzie zaprawieni w podobnych bojach. Ich taktykę w rozmowie ze
Strajk.eu opisuje Konrad, anarchista związany z portalem Czarna Teoria.
Dzisiejsze wydarzanie w Hamburgu są
efektem miesięcy przygotowań, akcji bezpośrednich i anarchistycznych
komunikatów. Niemcy mają długą tradycję autonomicznych grup
anarchistycznej partyzantki miejskiej, i to właśnie one grają w
dzisiejszym spektaklu pierwsze skrzypce. Od samego początku przygotowań
do protestów przeciw G20, grupy insurekcyjne dokonując wielu akcji
bezpośrednich na terenie Niemiec (i nie tylko) w wydawanych komunikatach
nakreślały, jaką taktykę oporu zobaczymy w Hamburgu. Główna
manifestacja, która obecnie liczy 12 tysięcy uczestników (w tym około
1000 anarchistów w czarnym bloku) to tylko zasłona, mająca skupić na
sobie siły policyjne, podczas gdy na terenie miasta grupy podpalają
sklepy korporacyjne, niszczą bogate samochody czy dokonują aktów
sabotażu. Anarchiści nie przyjechali w sposób zorganizowany, przez
jakieś krajowe federację, ale całkowicie rozproszeni na własną rękę.
Taki oddolny ruch ciężko powstrzymać. W komunikatach
przed G20 wielokrotnie pojawiały się informację, żeby nie angażować się
w grzeczne protesty związkowców, celowo nie było nic o jakimś większym
anarchistycznym proteście- i tak wszyscy wiedzą że należy się spotkać na
St. Pauli. Niezależnie od tego, jaki będzie wynik zamieszek, anarchiści
już wygrali. Rzucili wyzwanie władzy, która chełpiła się że za wszelką
cenę święto kapitalizmu obejdzie się bez zakłóceń. Obecnie władza
wprowadza coraz cięży sprzęt, policja jest w odwrocie, a gdy zapadnie
zmrok na terenie miasta znowu będzie widać płomienie. Taktyka się
sprawdziła, cel optimum osiągnięty (głównym celem było otoczenie
budynków gdzie mają się odbywać konferencję), a to dopiero drugi dzień
piekła, którego możnym tego świata zgotowali europejscy anarchiści.
Jeden z polskich anarchistów zwraca uwagę na niezwykły
potencjał pomocy wzajemnej i współdziałania, jaki uaktywnił się przy
okazji walk ulicznych. „Dużo dobrego też się stało, skupienie wielkiej
siły policji w jednym miejscu pozwala towarzyszom działać w innych
punktach miasta, podkładać ogień pod burżujskie gówno i sabotować ile
wlezie, słupy dymu w rożnych miejscach było widać wczoraj do zmierzchu.
Przede wszystkim jest dużo solidarności między nami i »cywilami«, zwykle
niemieckie «janusze», którzy przyszli sobie popatrzeć, jak zobaczyli co
się dzieje, to tak się wkurwili, że zaczęli sami napierdalać butelkami
po radiowozach. Niemki płakały, krzyczały zalane łzami: »jebane
gestapo!«. Udało się udzielić dużo pomocy, zwłaszcza osobom,
które dostały gazem. Było tez dużo emocjonalnego wsparcia
dla roztrzęsionych ludzi, którzy widzieli jak policja bije ich
przyjaciół kijami po głowach” – czytamy w relacji bezpośrednio z pola
walki.
Pora nocna i przerwy pomiędzy demonstracjami były też okazją do
wspólnego odpoczynku i zawiązania wielu aktywistycznych znajomości.
Skąd ta eksplozja społecznego oporu? Przeciwko czemu protestują tłumy?
Główną płaszczyzną oporu jest temat globalnych zmian klimatycznych, a
dokładniej – wypowiedzenia przez administracje Donalda Trumpa
porozumienia paryskiego, które nakładało na Stany Zjednoczone
ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Teraz Waszyngton może zatruwać
atmosferę na skalę praktycznie niekontrolowaną i nie obawiać się
żadnych konsekwencji. Organizatorzy protestów zwracają uwagę, że jest to
najpoważniejsze zagrożenie dla ludzkości od lat. W sytuacji, gdy proces
zmian klimatycznych może wymknąć się światowej społeczności spod
kontroli w perspektywie 3-5 lat, samowola drugiego (po Chinach)
największego truciciela może nas kosztować niewyobrażalnie wiele.
Przypomnijmy, że USA podpisały porozumienie paryskie we wrześniu
ubiegłego roku, zobowiązując się do podjęcia działań na rzecz
ograniczenia wzrostu średniej temperatury na świecie do wyraźnie mniej
niż 2, a jeśli to możliwe do 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką
przedindustrialną. Wymaga to zredukowania globalnej emisji gazów
cieplarnianych, w której udział USA wynosi według porozumienia
paryskiego 17,89 proc. Donald Trump uznał, że zobowiązanie wobec świata
negatywnie odbiją się na tempie wzrostu gospodarczego w USA. Obecny
prezydent wielokrotnie też popisywał się ignorancją w tym temacie,
sugerując, że wpływ człowieka na zmiany klimatyczne jest znikomy.
Dlatego właśnie gniew antykapitalistów i hasło „Welcome to the hell”
było skierowane głównie do niego.
Są jednak inne ważne obszary. Jednym z nich jest planowana przez
Wielką Brytanię, Francję i Niemcy cenzura i masowa inwigilacja
internetu. Asumptem do zamachu na wolność były ataki terrorystyczne w
Wielkiej Brytanii. Szefowa konserwatywnego rządu Theresa May
zapowiedziała wówczas wprowadzenie nowych regulacji, oznaczających w
praktyce szeroko zakrojoną kontrolę treści i komunikacji sieciowej.
Pomysł znalazł bardzo szybko akceptację ze strony kanclerz
Niemiec Angeli Merkel, a niedawno również poparcie nowego prezydenta
Francji Emmanuela Macrona. Demonstraci krzyczeli dzisiaj w Hamburgu
„politycy łapy precz od internetu”, dając do zrozumienia, że włodarze
„wolnego świata” muszą się liczyć ze społecznym oporem.
Antykapitaliści protestują również przeciwko obecności w Hamburgu
delegacji najbardziej zbrodniczego państwa na świecie – Arabii
Saudyjskiej, które pod osłoną Donalda Trumpa realizuje swoje mocarstwowe
interesy w regionie. Monarchia króla Salmana prowadzi działania
wojenne w Jemenie, gdzie od początku konfliktu (marzec 2015) . zginęło
ponad 7 tys. cywili, a około 37 tys. zostało rannych, a ponad pół
miliona było zmuszonych opuścić swoje domy. Uczestnicy zwracają uwagę,
że Saudowie są głównym klientem amerykańskich koncernów zbrojeniowych, w
ich państwie kobiety są pozbawione podstawowych praw, prawa człowieka
są brutalnie łamane, obowiązuje również okrutnie wykonywana kara
śmierci, a obywatele są poddawani torturom. „Rządzący tym krajem są
witani na salonach u światowych przywódców z pokłonami” – mówił dzisiaj
jeden z demonstrantów.
Poza tym uczestnicy protestu maja dość powszechnej inwigilacji,
zwracają uwagę, że podczas demonstracji nad miastem latają amerykańskie
drony Predator, używane dotąd wyłącznie w strefach wojny. Przeraża ich
również coraz większa władza ponadnarodowych korporacji, wyrażana w
kolejnych planowanych umowach o wolnym handlu, stopniowej erozji praw
pracowniczych i zabezpieczeń socjalnych, czego głównym orędownikiem jest
ponoć „postępowy” prezydent Francji Emmanuel Macron.
Jak widać protestujący mają poważne argumenty przeciwko możnym tego
świata i wydają się być jednymi z ostatnich, którym zależy na ocaleniu
tej planety przed nadciągającą apokalipsą, tak więc tym bardziej
odrażające jest oburzenie liberalnych mediów i komentatorów na
dewastacje i walki z policją. Widząc w tym wyłącznie przemoc popełniają
najpoważniejszy występek przeciwko równości i sprawiedliwości.
OD REDAKCJI: W walce z kapitalizmem, systemem nie mniej groźnym dla ciała i duszy człowieka niźli komunizm prym wiodą niestety lewicowcy (przynajmniej na ulicach). Niestety, ponieważ lewica swój fundament ma tam gdzie ich kapitalistyczni adwersarze - w ruchu masońskim i liberalnym. Obydwa ruchy pomimo ich pozornej przeciwstawności swoje "korzenie" mają w materializmie. Pamiętajmy: "nie samym chlebem człowiek żyje". Swoją obecność w ulicznym sprzeciwie wobec masońskiemu kapitalizmowi powinny zaznaczyć ruchy kontrrewolucyjne, narodowe czy też tożsamościowe. Niestety ale nie widzimy ich. A szkoda.