W sensie duchowym, Rosja jest
krajem ateistycznym, gdzie prawdziwa religijność jest zastąpiona
formalnym obrządkiem oraz zabobonami rozmaitej formy i pochodzenia –
podkreśla Aleksander Orszulewicz, prezes Bałtyckiej Awangardy
Rosyjskiego Oporu (BARS). Wywiad został przeprowadzony przed
zatrzymaniem naszego rozmówcy przez funkcjonariuszy MSW Rosji pod
zarzutem „tworzenia grupy ekstremistycznej”.
Bałtycka Awangarda Rosyjskiego Oporu
nie jest jeszcze zbyt dobrze znaną w Polsce inicjatywą. Nawiązuje do
tradycji monarchistycznej oraz stronnictwa białych z okresu rewolucji
bolszewickiej. Bardzo istotną deklaracją organizacji jest uznanie
niepodległości państw tak zwanej bliskiej zagranicy, tj. Ukrainy,
Białorusi, krajów bałtyckich, Finlandii oraz Polski. Takie stanowisko
BARS wywodzi z decyzji głowy domu Romanowów podjętej w roku 1938. Cyryl
Igor Władimirowicz oświadczył wówczas, że państwowość krajów powstałych
na „okrainach” (kresach) niegdysiejszej Rosji dowiodła swojej
prawowitości dzięki zdecydowanemu przeciwstawieniu się i walce z
diabolicznym reżimem bolszewickim.
Idąc w ślad za tamtą deklaracją,
Bałtycka Awangarda Rosyjskiego Oporu w konflikcie rosyjsko-ukraińskim
zajmuje pozycję proukraińską, uważając aktualny reżim rosyjski – na
czele którego stoją pogrobowcy NKWD – za prostą kontynuację
komunistycznego. Organizacja pozytywnie odnosi się także do obecnej
władzy w Polsce, upatrując w PiS sojusznika walczącego o cywilizację
chrześcijańską na obszarze Europy. Kampanię tę postrzega BARS jako jedno
ze swoich głównych aktualnych zadań. Prezes organizacji, Aleksander
Orszulewicz był zapraszany na wiece organizowane przez PEGID-ę we
wschodnich Niemczech. Organizacja z siedzibą główną w Królewcu, prowadzi
również oddziały w Rydze, Kijowie, Tallinie oraz Rostowie nad Donem.
W poniedziałek 29 maja br. Aleksander
Orszulewicz został tymczasowo zatrzymany przez funkcjonariuszy MSW
Rosji pod zarzutem „tworzenia grupy ekstremistycznej”. Razem z nim
zostali tymczasowo osadzeni w areszcie śledczym, na 2 miesiące z
możliwością przedłużenia tego okresu do pół roku, Igor Iwanow,
współpracownik z ruchu Bałtyckiej Awangardy Rosyjskiego Oporu oraz
Aleksander Mamajew, pop Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego za Granicą.
Poniższy wywiad z Aleksandrem
Orszulewiczem został przeprowadzony jeszcze przed jego zatrzymaniem,
celem przybliżenia sylwetki lidera organizacji oraz całego środowiska
konserwatywnych adwersarzy Putina. Niestety, rozpowszechniony jest
bardzo stereotyp o rzekomym nawróceniu Rosji (na chrześcijaństwo
prawosławne). Pomijając już aspekt prawowitości tego wyznania, bardzo
rzadko bierze się pod uwagę fakt, że tradycyjne prawosławie w samej
Rosji od dawna nie istnieje. Zostało zniszczone przez władze
bolszewickie, a cerkiew ugodowców zmuszono do ścisłej współpracy z
bezpieką. Prawdziwe intencje władz pokazuje stosunek do tradycyjnego
prawosławia, które w ciągu stulecia przechowywano w Rosyjskim Kościele
Prawosławnym za Granicą.
*****
Jak stał się Pan zwolennikiem idei monarchistycznej i antykomunizmu?
Urodziłem się w rodzinie sowieckiego
wojskowego i nauczycielki szkoły w Błagowieszczeńsku na wschodzie Rosji.
Moja rodzina wywodzi się od kozaków zabajkalskich oraz Polaków. Jeszcze
na pierwszym roku Uniwersytetu w Królewcu zastanawiałem się, w jaki
sposób urzeczywistnić moje, już wtedy trwałe poglądy monarchistyczne.
Skłonność do porządku i dyscypliny wyznaczyły organizacyjną formę
organizacji, założycielem której jestem – Bałtyckiej Awangardy
Rosyjskiego Oporu (ros. BARS). W 2009 roku ideologia ugrupowania
ostatecznie się ukształtowała poprzez fakt, iż ja osobiście oraz
koledzy-współzałożyciele dołączyliśmy do Rosyjskiego Kościoła
Prawosławnego za Granicą (ros. RPCZ). Pan Bóg zesłał nam w Królewcu ojca
ieromnicha Mikołaja (Mamajewa), który wychował nas na prawdziwych
chrześcijan oraz skierował nasze wysiłki w twórczą stronę, zgodnie z
wolą Bożą. Przyświecają nam: brak akceptacji komunizmu, arystokratyzm
ducha, wrogość względem sowieckiej „łże-cerkwi” [mowa o Rosyjskim
Kościele Prawosławnym Patriarchatu Moskiewskiego], służącej władzom w
charakterze listka figowego — to wszystko stało się fundamentem naszej
walki.
Muszę powiedzieć, iż mam także
osobiste rachunki wobec spadkobierców ZSRS. Moi przodkowie byli bowiem
represjonowani przez sowieckie władze. Jeden z nich, Abram Niestierowicz
Pawłow, został aresztowany oraz rozstrzelany na podstawie protokołu
„trójki” NKWD w Wierchnieudzińsku w roku 1937, za organizację
antysowieckiego powstania. W archiwum rodzinnym cudem zachowało się jego
zdjęcie w mundurze Rosyjskiej Armii Imperatorskiej podczas Wielkiej
Wojny.
Proszę przedstawić naszym czytelnikom obraz dzisiejszej Rosji. Czym jest ten kraj w sensie politycznym, kulturalnym, religijnym i, ewentualnie, gospodarczym?
Jeśli ma Pan na uwadze wizerunek
dzisiejszej Rosji, widzianej moimi oczyma, jest on zdecydowanie
negatywny. Rosja Putina to agresywne państwo, którego priorytetem nie
jest duchowy i społeczny rozwój narodu, lecz maniakalne dążenie do
uzyskania autorytetu na arenie międzynarodowej – kosztem podboju,
szantażu i różnego rodzaju gróźb pod adresem Zachodu. To biedny kraj
trzeciego świata, niezdolny i nie wykazujący chęci do zabezpieczenia
własnym obywatelom godnych warunków życia, i to pomimo władania
olbrzymimi zasobami naturalnymi. W sensie duchowym, Rosja jest krajem
ateistycznym, gdzie prawdziwa religijność jest zastąpiona formalnym
obrządkiem oraz zabobonami rozmaitej formy i pochodzenia. Taką sytuację
konserwuje posowiecka „łże-Cerkiew” – Rosyjski Kościół Prawosławny
Patriarchatu Moskiewskiego, który dzisiaj jest nie więcej niż udanym
projektem biznesowym, wyrosłym z wydziału do spraw religii KGB ZSRS. Aby
zmienić taki stan rzeczy, konieczne są zmiany systemowe o charakterze
politycznym. Przede wszystkim, niezbędne jest uformowanie społeczeństwa
obywatelskiego – społeczności aktywnych oraz odpowiedzialnych za los
własnej Ojczyzny obywateli, wolnych od kłamstwa i stuletniej propagandy
sowieckiej oraz świadomych konieczności oczyszczenia Rosji z trądu
bolszewizmu. Projekty zmian transformacyjnych w pewnych dziedzinach
można znaleźć na stronie internetowej naszej organizacji.
Proszę opowiedzieć o aktualnej działalności BARS
Organizacja koncentruje się na
systematycznej agitacji na szczeblach regionalnym i ogólnokrajowym.
Ważną częścią naszej aktywności jest dobór odpowiedzialnych ludzi —
towarzyszy naszej walki. Staramy się również zainicjować szersze
dyskusje wśród mieszkańców obwodu królewieckiego. By te cele osiągnąć,
wykorzystujemy sieci społecznościowe oraz akcje uliczne. BARS od wielu
lat jest organizatorem głośnej akcji politycznej „Marsz Rosyjski” w
naszym mieście. Współpracujemy z demokratami i liberałami, szukając
wspólnej płaszczyzny dla pracy politycznej na rzecz lokalnej
społeczności.
Gdzie, według Pana, upatrywać należy „zbawienia Rosji”?
[pojęcie to w języku przeciwników reżimu komunistycznego z okresu wojny
domowej oznacza wybawienie od kary bolszewizmu oraz powrót do korzeni
chrześcijańskich – red.].
Dzisiaj nie możemy już mówić o
„zbawieniu Rosji”, której – co tu mówić – już dawno nie ma, lecz o
odrodzeniu narodowej, ucywilizowanej Rosji na ruinach pozostałych po
bolszewizmie. Tę ruinę widać nie tylko w pejzażu miast rosyjskich, lecz
przede wszystkim w duszach zwykłych ludzi. Potrzeba twórczej idei
narodowej, która pomoże nam wyjść z głupiego oraz nieszczęsnego
położenia, w którym się znaleźliśmy dzięki kremlowskim populistom.
Jak Pan widzi przyszłość obwodu Kaliningradzkiego?
Nie ma, niestety pewności co do
przyszłości tej części niegdysiejszych Prus. Jeśli dzieło propagowania
naszych idei i przesłania odniesie sukces, może to być kiedyś „rosyjska
Szwajcaria”. W przypadku porażki, region ten zostanie wyklętą przez
Europę, uzbrojoną po zęby forpocztą moskiewskich członków Politbiura.
W trakcie II Soboru
Watykańskiego pewna część biskupów wystąpiła z żądaniem publicznego
potępienia komunizmu oraz jego zbrodni, co, jak wiadomo, nie doszło do
skutku. Przyczyną było z jednej strony stanowisko biskupów o poglądach liberalnych, z drugiej – naciski ZSRS wywierane poprzez agenturę KGB, obecną na Soborze w osobach
biskupów „siostrzanego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu
Moskiewskiego”. Jak Pan uważa, na ile ważna była klarowna i konkretna
ocena komunizmu przez Kościół Katolicki w tamtym okresie?
I w tamtym czasie, i jeszcze
wcześniej, i nawet teraz: taka klarowna ocena ze strony Kościoła
Rzymskiego sprzyjałaby otrzeźwieniu Europy z czadu iluzji odnośnie
Rosji. Ponadto, potępienie komunizmu oraz odpowiednie przesłanie
duchowieństwa Kościoła Katolickiego niewątpliwie pomogłyby
przedstawicielom rosyjskiej białej emigracji oraz nam, bojownikom
rosyjskiego oporu wewnątrz Rosji, wznieść naszą walkę na inny jakościowo
poziom. Jednogłośna opinia miliarda wierzących katolików jest poważną
siłą polityczną.
Jak Pan ocenia niedawne spotkanie „Patriarchy Moskiewskiego” oraz papieża Franciszka na Kubie?
To wydarzenie należy rozpatrywać
tylko z punktu widzenia koniunktury, tj. potrzeb Kremla we wznowieniu
dialogu z Zachodem. Sankcje nałożone na Federację Rosyjską odniosły swój
efekt. Dlatego czekiści wykorzystali „dźwignię cerkiewną” w celu
wpłynięcia na opinię publiczną oraz na stanowisko tamtejszych polityków.
Co chciałby Pan powiedzieć naszym czytelnikom?
Życzę Polakom, żeby pozostali
prawdziwymi chrześcijanami, niezależnie od tego, co się ma wydarzyć. By
pokładali zaufanie tylko w Bogu i Jego Opatrzności, zarówno w dniach
smutku, jak i radości. To jest najważniejsze. To jest podstawą duchowej,
a także społecznej i politycznej pomyślności każdego kraju prawdziwie
chrześcijańskiego, oświeconego nauką Apostołów oraz zroszonego krwią
licznych męczenników.
Rozmawiał Zbigniew Konarski