Cały ten projekt proponowany m.in. przez wicepremiera
Gowina jest błędny i szkodliwy – mówi Kresom.pl dr Cezary Mech. – Naszym
zadaniem powinno być sprowadzenie Polaków-emigrantów, nie inicjowanie
kolejnej fali emigracji. Ściąganie milionów imigrantów mając miliony
pracujących za granicą jest zabójczą polityką.
Kilka dni temu wicepremier
Jarosław Gowin stwierdził, że Polska powinna otworzyć się na imigrantów
ze Wschodu, głównie z Ukrainy, włącznie z ułatwianiem im otrzymania
polskiego obywatelstwa, nie powinna natomiast przyjmować imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki.
– Moim zdaniem potrzebna jest bardzo odważna decyzja,
żeby nie tylko otworzyć polski rynek pracy dla Ukraińców, ale żeby
w ogóle Polskę otworzyć dla Ukraińców i żeby otworzyć perspektywy
przyznawania obywatelstwa polskiego – mówił Gowin.
– Jeżeli chcemy zatrzymać tutaj naszych ukraińskich pracowników,
ale także młodych naukowców, to powinniśmy otworzyć dla nich drogę do
stosunkowo szybkiego uzyskiwania obywatelstwa polskiego. Jeżeli
Polacy w Wielkiej Brytanii mogą uzyskiwać obywatelstwo po pięciu latach
pobytu na terenie wysp brytyjskich, to wydaje mi się, że analogiczne
rozwiązanie powinniśmy wprowadzić w Polsce w odniesieniu do Ukraińców – podkreślił wicepremier.
Później w podobnym tonie wypowiedział się na łamach „Rzeczpospolitej” jej były wicenaczelny, Andrzej Talaga:
– Czas na rewolucyjną, proukraińską politykę imigracyjną.
Warto otworzyć na Ukraińców nie tylko plantacje truskawek, ale
uczelnie, zarządy firm, a nawet armię.
Jego zdaniem należy uprościć dla Ukraińców procedury
otrzymania karty stałego pobytu, a następnie obywatelstwa. Według
Talagi, Ukraińcy powinni otrzymywać taką możliwość „nie później niż pięć
lat po przyjeździe”. Opowiada się też za system państwowych stypendiów dla ukraińskich studentów i zniesieniem
dla nich opłat za studia. Do tego, postuluje otwarcie polskiej armii
na Ukraińców, zachęcając ich do służby obietnicą szybszego uzyskania
polskiego obywatelstwa.
Olbrzymie nieporozumienie
– Zaprezentowany przez wicepremiera Jarosława Gowina pomysł jak i jego argumentacja jest olbrzymim nieporozumieniem –
mówi w komentarzu dla Kresów.pl dr Cezary Mech, ekonomista i były
wiceminister finansów. Zaznacza, że ma to swoje konsekwencje. – W sytuacji pogarszających się perspektyw gospodarczych Polski, proponowane jest poniesienie olbrzymich kosztów imigracji.
Zdaniem byłego wiceministra finansów, takie koncepcje to
nieporozumienie, oparte na fałszywych przesłankach, w myśl których
powinniśmy sprowadzać imigrantów.
– W aspekcie ekonomicznym te propozycje są kompletnie
błędne, ponieważ Polska próbując dogonić inne kraje zachodniej Europy
pod względem wynagrodzeń powinna doprowadzić do tego, aby nie zwiększać
podaży siły roboczej z imigracji, jak i wtórnie nie napędzać spirali
emigracyjnej Polaków. Powinna wręcz wykorzystać zaistniałą sytuację
ruchu bezwizowego dla Ukraińców w Unii Europejskiej, aby pracujący
w Polsce Ukraińcy stąd wyjechali, a Polacy wrócili do swoich rodzin.
Zdaniem dr Mecha, powinniśmy cieszyć się z takiego rozwoju sytuacji,
gdyż wyjadą oni do krajów wyżej rozwiniętych, które potrzebują
pracowników w miejsce swojej starzejącej się populacji.
– Jest rzeczą niepojętą dlaczego tak trudno jest
przyswoić polskim politykom pierwszą lekcję ekonomii, z którą powinni
być zaznajomieni już uczniowie podstawówki, że zwiększenie podaży
czegokolwiek na rynku zmniejsza jego cenę. I że to dotyczy również
wysokości wynagrodzeń w przypadku zwiększenia podaży pracowników
w postaci imigrantów z Ukrainy. Jeśli są oni tak niekompetentni
z ekonomii, a my nie umiemy wybrać mądrzejszych od siebie, aby nami
kierowali, to nie dziwmy się, że żyje nam się źle teraz, a w przyszłości
będzie jeszcze gorzej.
– My jesteśmy w takiej sytuacji, że mamy wynagrodzenia czterokrotnie niższe niż w Niemczech – podkreśla ekonomista. –
Dlatego powinniśmy skorzystać z zapotrzebowania na pracę która
występuje w Polsce, skutkujące wyższymi wynagrodzeniami, po by skłonić
pracodawców do dokonania inwestycji w miejsca pracy w swoich
przedsiębiorstwach. Będzie to skłaniało do konkurencji między
nimi o pracowników i ukierunkowywało wszystkich przedsiębiorców
i pracodawców, włącznie z państwem, do tego, aby tę pracę efektywniej
alokować, w dziedziny o wyższej wartości dodanej, jak i skłaniać poprzez
szkolenia do podwyższenia jej jakości.
– Statystyki wyraźnie ukazują, że napływ imigracyjny
doprowadził już do tego, że tej motywacji nie ma. Stąd mamy sytuację,
gdy nawet przy dobrych wynikach gospodarczych, wzroście PKB, przyrost
inwestycji produkcyjnych słabnie. Co jest naturalną konsekwencją tego, że zamiast ukierunkowywać pracodawców na rzecz dokonywania inwestycji i innowacyjności, skłania się ich do zmniejszenia wydatków związanych z funduszem płac. Czyli zastępowaniem Polaków tańszymi imigrantami – zaznacza dr Mech.
– Tego typu polityka już przynosząca nieodwracalne szkody może w swej logice nie mieć końca – ostrzega były wiceminister finansów. –
W chwili, gdy okaże się, że imigranci z Ukrainy okażą się zbyt drodzy,
to mogą nastąpić propozycje zastępowania ich innymi, np. Hindusami.
Kiedy nasze wynagrodzenia dojdą do poziomu tych w Indii i okaże się, że
gdzie indziej są jeszcze tańsi pracownicy, to będziemy otwierali się
na kolejne grupy imigrantów. Tak naprawdę w ten sposób sprowadzamy nasz dobrobyt i wynagrodzenie do poziomu krajów najniżej rozwiniętych.
Ten proces upadania pozycji gospodarczej Polski będzie polegał
na stałym cofaniu się w relacji do lepiej zarządzanych Narodów, co już
obecnie obserwujemy gdy z pozycji członka półstałego Ligii Narodów nawet
nie uczestniczymy w pracach G-20.
– W historii były taki okres, gdy Indie były kolonią brytyjską.
Uelastyczniono tam rynek pracy co spowodowało, że przeciętny wzrost
gospodarczy w Indiach kolonialnych, przy olbrzymim liberalizmie
gospodarczym, wynosił zaledwie 0,1% wzrostu PKB na mieszkańca rocznie –
na przestrzeni ponad 100 lat! – przypomina.
Zabójcza polityka
– Dlatego cały ten projekt jest błędny i szkodliwy.
Mówimy, że chcemy doganiać kraje zachodnie. Dlatego powinniśmy dążyć do
tego, żeby mieć jak najwyższe wynagrodzenia, a my sztucznie ten proces
spowalniamy. Zamiast wykorzystać sytuację do istotnego wzrostu
wynagrodzeń, także w celu stworzenia perspektywy dla młodego pokolenia,
żeby chciało zostać w kraju nawet przy względnie niskich wynagrodzeniach
i po to aby z powrotem sprowadzić naszych emigrantów z powrotem. Bo
naszym zadaniem powinno być sprowadzenie tych, którzy wyemigrowali
z Polski, a nie inicjowanie kolejnej fali emigracji. Sprowadzanie
milionów imigrantów, gdy mamy miliony pracujących za granicą, jest
zabójczą polityką – podkreśla dr Mech.
Były wiceminister zwraca również uwagę, że nawet w krajach wysoko
rozwiniętych, takich jak np. Japonia, gdzie wynagrodzenia są
wielokrotnie wyższe niż u nas, brak bezrobocia i wielokrotną ilość
wakatów w stosunku poszukujących pracy, wymusza się na koncernach, aby
jeszcze więcej płacili pracownikom:
– Po to, aby wymusić dodatkowe inwestycje i implementację
innowacji. I to w kraju, który przoduje w wydajności pracy! Dochodzi do
takich absurdów, że cieszymy się ze wzrostu wynagrodzeń, które są
2-krotnie niższe niż w Japonii i wielokrotne w ujęciu realnym. I to
w grupie 1/5 najniższych wynagrodzeń japońskich które wzrosły w 2016 r.
o 7%. I co ciekawe – tam nikt nie płacze, że najmniej
zarabiający mają szybsze tempo wzrostu wynagrodzeń. Podczas gdy w Polsce
uważa się, że te grupy nie chcą już pracować i dlatego też zastępowanie
ich imigrantami jest wskazane.
Tańsi pracownicy kosztem rodziny?
– Fałszywie postuluje się aby Polkom odebrać świadczenie 500+,
które im się należy jako częściowa rekompensata za podatki płacone przy
zakupach na dzieci, , gdyż… sprzyjają rezygnacji z najniżej
wynagradzanych zawodów przez matki. Ten częściowy zwrot uważa się za
niepotrzebny, bo wtedy, jak rodzina jest biedna, to będzie zdesperowana
do podjęcia jakiejkolwiek pracy, która w innym wypadku byłaby
nieopłacalna. Czyli, że chcemy dostarczać tanich pracowników kosztem rodziny, społeczeństwa i Narodu, pytanie tylko w imię czego? – pyta dr Mech.
– Ponadto, cały czas narzekamy, że będziemy w przyszłości musieli ponosić wielkie koszty świadczeń emerytalnych. Podczas gdy starzejąc się jako społeczeństwo, powinniśmy sprzyjać wzrostowi wynagrodzeń. Po to, aby poszerzyć bazę podatkową. Ponadto, rynkowy
wzrost wynagrodzeń, związany z podażą i popytem będzie nie tylko będzie
hamował motywację do emigracji, ale i sprzyjał powrotom z zagranicy,
jednocześnie sprawiając że ludzie starsi mieliby motywację do dalszej
pracy. Z jednej strony byłoby zapotrzebowanie na pracowników ze
strony pracodawców, a z drugiej dzięki wyższym wynagrodzeniom, osoby
starsze w wieku emerytalnym gotowe byłyby dłużej pracować – uważa ekonomista.
Uwięzieni w pułapce
– Niestety, ale polityka rządu, jaką proponuje premier
Jarosław Gowin, jest absurdalna. Skończy się na tym, że na zajęciach
historii gospodarczej będziemy pokazywani jako ten kraj, który nie
rozumiał procesów gospodarczych i metod dogonienia krajów o wyższej
wydajności pracy. Zamiast próbować wydostać się z pułapki średniego
dochodu, sam na ochotnika się w niej uwięził.
– Nieporozumienie dotyczy polityki dochodowej i dlatego będzie miało swoje reperkusje polityczne – zauważa dr Mech. – I rząd zapłaci za to wysoką cenę, bo choć Polacy byli bardzo zadowoleni z programu 500+, to
będą coraz bardziej rozczarowani z tego, że ich wzrosty wynagrodzeń
będą ograniczane. A wręcz będą szantażowani tym, że imigranci zajmą ich
miejsca pracy. Dlatego nie dziwmy się konfliktom które sami prowokujemy.
Były wiceminister wskazuje również, że nowa propozycja dodatkowo wprowadza koszty systemowe, związane z absorbcją imigrantów.
– Są one ich naturalnym elementem gdyż generują olbrzymie koszty
dostosowania imigrantów do społeczeństwa. Są powiązane z trudnościami
napotykanymi przez samych imigrantów, jak i konieczności ponoszenia
większych nakładów społecznych, by przeciwdziałać narastaniu dodatkowych
ryzyk. Wiążą się np. z kwestią bezpieczeństwa państwa – konfliktów,
które potem przekładają się na poziom międzynarodowy. Nawet miedzy
bardzo odległymi krajami czy takimi, które w przeszłości ściśle ze sobą
współpracowały – mówi dr Mech wskazując na Turcję i Niemcy.
– Okazuje się, że kwestia praw tureckiej mniejszości
w Niemczech powoduje zakłócenia polityczno-gospodarcze we wzajemnych
stosunkach. W efekcie koszty bezpieczeństwa w Niemczech
znacząco rosną. Przy okazji tego konfliktu, ujawniane zostały informacje
o tym, że Turcja dzięki swoimi imigrantom posiada ok. 5 tys.
informatorów na terenie Niemiec. To powoduje konieczność dokonywania
pewnych wyborów wewnętrznych, oddziaływania na mniejszości które same
w sobie są wątpliwe moralnie i konfliktogenne. Widać to także np.
w sąsiadującej z Turcją Bułgarii gdzie istnieją dwie partie tureckie:
jedna lojalna względem rządu w Sofii, a druga względem Ankary.
– Oczywiście, tego rodzaju nakłady w przypadku tak bogatych
krajów jak Niemcy są relatywnie mniej uciążliwe niż w Polsce, która jest
biedniejsza. Tego typu koszty systemowe będą coraz bardziej ciążyły nad
efektywnością funkcjonowania gospodarki, oznaczając dodatkowe nakłady
i wyższe opodatkowanie społeczeństwa – uważa.
Koszty systemowe
Dr Mech zwraca uwaga także na kwestię dotyczącą aspektów lojalności
określonych grup i zapobiegliwości, żeby nie powtórzyły się np. sytuacje
z 1939 roku czy późniejszych:
– Rząd i opinia publiczna powinny pójść w kierunku
uświadomienia sobie istnienia tego typu ryzyk i kosztów dla społeczeństw
goszczących i pokazywania roli różnych mniejszości narodowych czy
religijnych w sytuacjach konfliktowych. To co się dzisiaj
dzieje na Bliskim Wschodzie powinno stać się sygnałem alarmowym. W
naszym kraju, który w przeszłości był poddawany różnego rodzaju
oddziaływaniom wrogich mocarstw konieczna jest tym większa rozwaga.
Ponieważ często mniejszości narodowe czy religijne są wykorzystywane do
tego, aby sprawować kontrolę nad uzależnionym społeczeństwem w myśl
starożytnej zasady „dziel i rządź”, a my powinniśmy zadbać aby w pozycji
zdominowanej większości się nie znaleźć.
– Niezależnie od konsekwencji hamowania wzrostu
wynagrodzenia na szanse wyrwania się z pułapki średniego rozwoju,
forsowanie zmian struktury narodowościowej powoduje nie tylko utratę
korzyści gospodarczych, lecz również generuje wysokie koszty i dodatkowe
ryzyka. Ich wyliczeniem powinni zająć się specjaliści z dziedzin bezpieczeństwa. Niemniej konkludując należy już teraz podkreślić, że propozycje
dotyczące ułatwień przy nadawaniu obywatelstwa sprawią, że na kwestie
gospodarcze nałożą się jeszcze dodatkowo koszty systemowe, którym nasz
kraj może nie podołać. Spowodują dodatkowy ciężar dla
gospodarki – nawet, jeśli mechanizmy neutralizujące dodatkowe ryzyka
zostaną efektywnie wdrożone – stwierdza ekonomista.
Za: http://kresy.pl/wydarzenia/dr-mech-dla-kresow-pl-projekt-sciagania-ukraincow-nadawania-im-obywatelstwa-zabojczy/