Przede wszystkim głębokie ukłony należą
się autorowi pierwszego artykułu za pochylenie się nad tematyką. W biegu
spraw o mniej lub bardziej powszednim charakterze nie zwracamy uwagi na
olbrzymi potencjał drzemiący w ludowości i równie olbrzymie korzyści
społeczne, którymi owocuje pomyślnie rozwijająca się kultura ludowa.
Fakt ten dostrzegało wielu działaczy
narodowych. Np. Jan Mosdorf głosił iż w Polsce, będącej krajem na
dorobku, gnębionym przez liczne patologie odziedziczone po epoce
zaborów, typ życia społecznego musi być na wzór włościański
jednoznacznie skromny i pracowity.
Poza tym Mosdorf podkreśla ogromny
wpływ profilu ekonomicznego społeczeństwa na stopień uświadomienia
obywateli. Posłużył się w tym celu sienkiewiczowskim przykładem Janka
Muzykanta. Łącząc wielkie nadzieje z pierwiastkiem ludowym był pewien,
że w jego czasach historia talentu zmarnowanego z powodu brutalnych
realiów społecznych jest równie możliwa, co w epoce odległego o siedem
dekad pierwowzoru. Z tym że teraz Janko zatraciłby swój dar przy
ogłupiającej pracy w warsztacie fabrycznym i deprawujące rozrywki.
Tradycjonalizm kultury ludowej wyrażał
się i w tym, że poglądy i wartości wyznawane w najprostszy możliwy
sposób przekładają się na codzienne sytuacje życiowe. I dlatego na
wsiach nie mówiono „dziękuję” tylko „Bóg zapłać” i nie „do widzenia”,
tylko „z Bogiem”. Dlatego też posiłek zaczynano od znaku krzyża i nigdy
nikt nie posilał się osobno. Gospodyni zaś każdy świeży bochenek chleba
znaczyła znakiem krzyża przed pokrojeniem; gdy zaś bodaj okruszyna padła
na ziemię, nabożnie podnoszono i spożywano wpierw ucałowawszy.
W aspekcie praktycznym przekładało się
to na silnie twórczy charakter kultury ludowej – każdy człowiek ma
zaszczepioną w sobie potrzebę piękna i doskonałości, które to ideały
zgłębia i wciela w czyn, o ile ma sposobność. Tradycyjne jest upodobanie
do małych, pięknych rzeczy – wytwarzając przedmioty codziennego użytku
mieszkaniec wsi stara się nadać im miły dla oka wygląd. Dlatego
gospodyni wyrabiając chleb wygniatała na nim ozdóbki z resztek
chlebowego ciasta, a wyrabiając masło pieczołowicie wycinała na nim
kwiat róży za pomocą łyżki. Człowiek działa tu na własny rachunek,
kierując się własnym poczuciem estetyki i wywiera bezpośredni, osobisty
wpływ na tworzywo którym się posługuje.
Reguły kultury ludowej kształtowały
również stosunki międzyludzkie: mieszkańcy wsi nie zwracali się do
siebie per „Pan/Pani” (bo to zwroty zarezerwowane dla ziemiaństwa) tylko
per „Wy”. Do przyjaciół zwracano się „kumie”. Dziecko nigdy nie ważyło
się powiedzieć do ojca lub matki na ty – zawsze w trzeciej osobie! Silne
było również poczucie wspólnoty.
Bezpośredni wpływ twórcy na tworzywo
wyklucza produkcję masową – każde dzieło jest jedyne i niepowtarzalne,
wykonane na swój własny sposób, toteż kultura ludowa ma rzemieślniczy
charakter. Rzemieślnik wchodzi w osobistą relację z tworzywem, starając
się jak najdoskonalej przelać weń ideę piękna, którą nosi w umyśle.
Tutaj staje przed oczyma wiejski rzeźbiarz czule spoglądający na
nieobrobiony kawałek drewna. Obcując z ideą i starając się wcielić ją w
czyn ludowy, rzemieślnik korzysta ze wszystkich swych władz umysłowych,
aby jak najbardziej zbliżyć się do swego ideału. Tworzywem może być
dlań wszystko: tkanina, drewno, muzyka czy słowo, ale również zagon
ziemi, żywy inwentarz czy zabudowa gospodarska. Ma bowiem w pamięci
zasłyszaną w kościele ewangeliczną przypowieść o talentach i los sługi,
który swój talent pogrzebał. Zmierzając ku pełnej zgodności idei i formy
doskonali swoją własną osobowość – i to jest kolejne tworzywo którym
operuje.
Społeczność lokalna na wsi tradycyjnie
składa się z takich właśnie twórców ludowych: rolników, pasterzy,
kowali, cieśli, muzyków – ale również gospodyń, prządek i hafciarek.
Każdy tu wyróżniał się własnym doświadczeniem i warsztatem pracy.
Powiązani ze sobą milionem więzi, ale suwerenni. Ich doświadczenia
kształtują ich osobowość, a przekazywane z pokolenia na pokolenie tworzą
tożsamość zbiorową, tworzą poczucie silnego związku z konkretnym
miejscem na ziemi i z konkretną profesją.
Tak pojmowana (i budowana) tożsamość
jest najcenniejszym skarbem, jaki niesie ze sobą pokoleniu współczesnemu
kultura ludowa. I poczucie, że nasza świadomość jest dziełem nas
samych, a nie została nam zaserwowana jako masowy produkt obcych ludzi
kierujących się niewiadomymi intencjami.
Czy ta wizje nie jest aby wyidealizowana? Ależ oczywiście że jest! Tak samo jak wizja Civitas Dei
albo ideał rycerze chrześcijańskiego. Żadna z tych koncepcji nie
została wcielona w czyn. Mało tego – są tak wyśrubowane, że
najprawdopodobniej nigdy ich nie zdołamy zrealizować. Spoglądając po
platońsku: skażone złem oblicze tego świata wyklucza doskonałość, jest
ona osiągalna dopiero w „świecie idei”. Nieustannie i bezwzględnie
dążąc jednak do jej urzeczywistnienia sami stajemy się doskonalsi, bo
praca dla idei jest pracą nad sobą.
Czy niechęć do innowacji należy uznawać
jako element budujący kulturę ludową? W pewnym sensie tak, jednak nie
wszędzie i nie zawsze. Często był on po prostu efektem narosłych przez
wiele pokoleń patologii społecznych. Jan Słomka wspomina na przykład, że
gdy za młodu kupił do domu zegar musiał go ukrywać przed sąsiadami, aby
nie stać się obiektem plotek. Gdy jednak kilka dekad później zdarzył
się gospodarz stroniący od innowacji sąsiedzi podśmiewali się z niego.
Nie podzielam szacunku kol. Marcelego
dla dorobku PRL na polu kultury ludowej. Komunizm z założenia zwalcza
wszelkie ślady religijności i tradycyjne formy społeczne, toteż zwrot ku
ludowości w tym okresie jest jedynie wydmuszką, odrzuceniem zasadniczej
idei (o której akapit wyżej) przy zachowaniu barwnej otoczki. Działania
komunistów były tu wpisane w ich perfidną strategię tworzenia nowego
człowieka (homo sovieticus). Musieli się oni posłużyć pewnymi
treściami z normalnego świata, pierwej odpowiednio obrobiwszy. Toteż
instytucje typu „Cepelia”, czy popularne zespoły „Śląsk” i „Mazowsze” –
poddane regułom gospodarki centralnie planowanej – pełniły rolę PGR-ów:
produkujących dobra kultury ludowej. Choć gwoli uczciwości przyznać
należy, iż przynosiło to i dobre owoce w postaci dóbr artystycznych o
wysokiej wartości.
Parę zdań o pracy wytwórczej i jej wadach
Kolejnym wątkiem poruszonym przez Jana
Mosdorfa, który warto poruszyć w dyskusji jest różnica między pracą
twórczą a wytwórczą. W pracy twórczej wszystko zależy od woli
pracującego – jak zresztą pisaliśmy parę akapitów wyżej. W pracy
wytwórczej człowiek jest zredukowany do roli instrumentum vocale,
nie ma żadnego wpływu na ostateczny kształt wytworu (przynajmniej wpływ
ten jest niepożądany) ma tylko stosować się do wytycznych ustalonych
gdzieś wyżej. Zaś prawdziwy twórca (designer, projektant, inżynier)
zazwyczaj jest oddalony od linii produkcyjnej i nie ma bezpośredniego
kontaktu z tworzywem.
Praca wytwórcza uczy bierności. Jak
pisał autor „Wczoraj i jutro” pracownik fabryczny po 12 godzinach pracy
jest śmiertelnie zmęczony, po ośmiu otumaniony, po czterech poirytowany i
najszlachetniejsza rzecz na jaką go stać to wyjście na piwo lub do
kina. Zaś młodzież wiejska kipi energią i radością życia pracując
średnio 16 godzin na dobę. Bo po pierwsze pracują na swoim, a po drugie
czują się osobiście zaangażowani w efekty swej pracy i są nimi żywotnie
zainteresowani.
Wielkim tego świata bardzo zależy na tym
abyśmy wszyscy pracowali wytwórczo, bezmyślnie i bez końca. Abyśmy
otrzymywali tylko to co zostanie nam zaserwowane odgórnie – w dziedzinie
dóbr materialnych, kultury i rozrywki. Świadomość ma być odgórnie
wszczepiana – tak w aspekcie zbiorowym jak i osobistym. Wolny wybór ma
być wyeliminowany: wszystkie nasze decyzje rynkowe mają być warunkowane
przez skomplikowane algorytmy. Mamy funkcjonować w świecie
przypominającym program komputerowy i regulowany zasadami wyższej
matematyki.
Jako się rzekło, kultura ludowa ma
wybitnie twórczy charakter, kształtuje społeczeństwo skonsolidowane i
odporne na manipulacje, złożone z wolnych i samodzielnych ludzi –
dlatego musiała odejść do lamusa. Brak tych cech dotkliwie odczuwamy w
czasach współczesnych.