Kolega
Mateusz Ambrożek skreślił kilka polemicznych słów (http://myslkonserwatywna.pl/ambrozek-sarmacja-nie-jest-lekarstwem-na-dzisiejsze-problemy/ - przyp. redakcji RCR) w odpowiedzi na mój
tekst „Dlaczego Sarmacja?”. Zaistniało tu jednak pewne nieporozumienie,
ponieważ mój tekst nie był w żadnym sensie apologią sarmatyzmu, czy też
sarmackości, stwierdzał po prostu fakt, iż w historii polskiej
państwowości nie istniało nigdy coś takiego, jak podział na czysto
zarysowany tzw. okres piastowski i jagielloński. Że są one ciągłością, a
pierwszą – destabilizującą naszego ducha narodu – przerwą w
procesie tworzenia i rejestrowania naszego dziedzictwa, był okres
rozbiorów. W swoim tekście postulowałem podniesienie przez
teraźniejszych Polaków pokoleniowej pałeczki sztafetowej, która została
wytrącona z rąk naszych przodków u progu tego też okresu. Dlaczego?
Ponieważ, oprócz krótkotrwałej rezurekcji z lat 1815 -1832 i okresu
międzywojennego (który notabene swoją strukturą powoli zrywał ciągłość
ducha polskości, pomimo próby jego ratunku w maju 1926 roku) to właśnie
wtedy nastąpiło jej zatrzymanie.
Podczas
lektury artykułu kol. M. Ambrożka znalazłem kilka stwierdzeń z którymi z
kolei ja muszę dysputować. Autor stwierdza że: „Sarmatyzm
nie różni się (…) od jakiejkolwiek ideologii, której celem jest
skupienie wokół siebie jak największej grupy ludzi, a następnie
intelektualna obróbka rzeszy wyznawców. Sarmatyzm nie różni się od
podstawowych wyznaczników ideologii także w tym, że postulowany kształt
rzeczywistości opisywany jest nazbyt linearnie, bez uwzględniania
niewiadomych, które pojawiają się w toku procesu historycznego. O ile
zatem można przedstawić sarmatyzm jako sielską opowieść o przeszłości,
której celem jest próba transponowania określonych wzorców, norm,
wartości i zachowań, o tyle na tym kończy się – moim skromnym zdaniem –
jedyna wartość pojęcia sarmatyzmu.
Nie mogę się z tym zgodzić. Tak chłodna analiza jest nie trafna. Nie
chcąc powtarzać mojego pierwotnego tekstu w całości, zsumuję jedynie że
sarmackość to więcej niz postawa polityczna, czy też ideologia, przepis
na życie. To kultura. Wypracowana przez Sarmatów, jedyna i wspólna
tradycja nas wszystkich. Nie da się od tego uciec.
Ta
tradycja nie ogranicza się do hulanek i machania szabelką, obejmuje
także spuściznę naprawdę potężną w różnych dziedzinach życia. W tej
tradycji mieszczą się Kochanowski, Chodkiewicz, Morsztyn, Skarga,
Sobieski, Krasicki, ale także Słowacki, Mickiewicz, Żeromski,
Gombrowicz, Witos i Piłsudski. To tradycja bogata i wieloraka. Ona żyje w
nas, w naszym języku, przysłowiach, duchowości i religijności, sposobu
poetyckiego myślenia, sposobu myślenia o polityce po najprostsze
obyczaje, wciąż jesteśmy w niej zanurzeni – po pas.
Drugą
rzeczą, poruszoną przez mojego szanownego Kolegę, był wątek liberum
veto. Uważam, że waga sejmu w funkcjonowaniu Rzeczypospolitej Obojga
Narodów była znacznie mniejsza, niż się powszechnie uważa. W I
Rzeczypospolitej poprzez sejm broniono przywilejów szlacheckich i
ustroju, wszystkimi innymi sprawami zajmowały się inne instytucje.
Zrywanie sejmu nie miało zatem decydującego znaczenia dla funkcjonowania
państwa, a liberum veto nie może być uznane za główną przyczynę
anarchii i późniejszego upadku Rzeczypospolitej. Jego rola jest
wyolbrzymiana, po raz pierwszy zerwanie sejmu nastąpiło dopiero w 1669 w
Krakowie w czasie obrad sejmu koronacyjnego, którego marszałkiem był
Andrzej Krzycki, na tydzień przed ich końcem. Dokonał go poseł wołyński
Jan Aleksander Olizar. Zgodzić się muszę z Andrzejem Fredro (marszałkiem
Sejmu), który bronił zasady liberum veto, argumentując, że daje ona
jednostkom wybitnym możliwość działania na rzecz dobra publicznego w
momencie, gdy wszyscy inni, mniej cnotliwi, skorumpowani, bądź
ogłupieni, dbają przede wszystkim o własne interesy. Generalnie
traktował jednak veto raczej jako narzędzie w rękach grupy cnotliwych
obywateli, niż jako protest jednostki.
Podsumuwując,
sarmackość równa się polskości. Nie negujmy swojego jestestwa przez
obawy, przez słabości. Wyciągajmy wnioski, postulujmy pozytywne
rozwiązania i idźmy do przodu. Jako Sarmaci. Co najważniejsze, może ona
być lekarstwem na nasze bolączki, rozwiązania demoliberalne jak
najwyraźniej stoją z Polakami w niezgodzie. Ratunkiem może być właśnie
uporządkowana i rozwinięta idea sarmatyzmu, idea która, jak trafnie
stwierdził Piotr Doerre „to
współżycie różnych kultur przy zachowaniu jednej dominującej. Ale takie
współżycie jest możliwe tylko po porzuceniu herezji demokratycznej i
paradygmatu jakobińskiego patriotyzmu na rzecz hierarchicznego
społeczeństwa, zasady monarchicznej, umiłowania Ojczyzny i Tronu.”
Arkadiusz Jakubczyk