W Berlinie odbyła się konferencja polskiego stowarzyszenia
„Rodzice przeciw dyskryminacji dzieci w Niemczech”. Rodzice opowiadali
na niej o tym, jak traktowane są polskie rodziny u naszych zachodnich
sąsiadów i w jak błahych przypadkach.
Chcemy żebyście usłyszeli, jak się nas tutaj traktuje – mówią przedstawiciele rodzin, którym Jugendamt odebrał dzieci.
Czym jest Jugendamt? To posthitlerowski Urząd ds. Zarządzania Młodzieżą, który odbiera rodzinom coraz więcej dzieci.
Jugendamt to organizacja Adolfa Hitlera, która
ukradła 200 tys. polskich dzieci, które nigdy nie wróciły do Polski
(tylko ok. 10% tych dzieci odnaleziono), a Jugendamt zniszczył w 1952
roku ich akta osobowe! – mówił dla „Najwyższego Czasu!” Wojciech Pomorski, prezes stowarzyszenia.
Jak tłumaczą rodziny nie ma sfery życia, w którą nie
mógłby wkroczyć Jugendamt. Pod szczególnym nadzorem pozostają rodziny
cudzoziemców i mieszane. W wielu przypadkach mamy do czynienia z
odbieraniem dzieci bez podania konkretnych powodów.
Siedmiu policjantów i pani z Jugendamtu weszli do
mnie do domu i zabrali siłą dzieci nie podając żadnego powodu. Byłam
bezradna, wyrwali mi siłą dzieci – powiedziała Aleksandra Urbanik.
Pani Justyna opisuje inną bulwersującą sytuację, kiedy to urzędnicy wyrzucili krzyż, który podarowała córce: Jeden
z urzędników powiedział, że to jest polski krzyż i, że można go
wyrzucić bo oni mają ewangelickie. Do dzisiaj tego nie rozumiem, bo
Chrystus nie zmarł na polskim krzyżu, tylko na krzyżu.
Dla „TVP Info” sprawę skomentował również adwokat Stefan Hambura, który pomaga Polakom: Jugendamt
z pomocą policji może o każdej porze dnia i o każdej godzinie wejść do
domu jeśli uważa, że zagrożone jest dobro dziecka. Pojęcie „dobro
dziecka” nigdzie jest zdefiniowane. Czasami wystarczy donos sąsiada.
Źródła: TVP Info/nczas.com