W sobotę poprzedzającą Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, 10
czerwca 2017 roku, zmarł w Villanueva de la Serena (prowincja Badajoz,
region Estremadura), w wieku 92 lat, José Arturo Márquez de Prado –
ostatni szef Requetés, wsławionej heroizmem milicji karlistowskiej.
José Arturo Márquez de Prado y Pareja – dla przyjaciół i kolegów Pepe Arturo
– urodził się w Madrycie 2 listopada 1924 roku. Z Comunión
Tradicionalista związał się w wyjątkowo trudnym dla karlizmu okresie
wczesnej, totalizującej fazy dyktatury frankistowskiej, kiedy to
karliści wierni tradycjonalistycznemu ideario i prawowitej
dynastii (którą reprezentował wówczas don Francisco Javier, proklamowany
przez karlistów królem Ksawerym I w Barcelonie w 1952 roku) oraz
„nieprzyłączeni” ani do systemu caudillaje, ani do linii
uzurpatorskiej (reprezentowanej ówcześnie przez don Juana, zwanego
hrabią Barcelony – ojca »Jana Karola I« i dziadka »Filipa VI«),
wypchnięci zatem z „kraju legalnego”, podlegali ostrym represjom ze
strony reżimu. Tolerowane były wówczas w zasadzie jedynie karlistowskie
bractwa kombatanckie oraz msze organizowane w intencji poległych w
Krucjacie Requetés, ale nawet i na ich uczestników wychodzących
po Mszy z kościołów nierzadko zasadzały się bojówki falangistowskie.
Tych represji doświadczył również młody Pepe Arturo,
wielokrotnie zatrzymywany przez siły porządkowe i skazywany na grzywny, a
w 1944 roku umieszczony nawet w obozie koncentracyjnym w Nanclares de
Oca k. Vitorii (Kraj Basków) – po tym, jak wzniósł okrzyk Niech żyje Król!
po wyjściu z Mszy św. za Męczenników Tradycji w Madrycie. Zarazem był
to dla niego okres intensywnej formacji ideowej, albowiem jako działacz
Tradycjonalistycznego Ugrupowania Studenckiego (Agrupación Escolar
Tradicionalista, AET) miał szczęście poznać i zaprzyjaźnić się z takimi
matadorami myśli karlistowskiej, jak Francisco Elías de Tejada, Rafael
Gambra oraz Ignacio Hernando de Larramendi, a w latach 50. poznał
również i nawiązał serdeczne więzi z przebywającym w Hiszpanii
amerykańskim karlistą z Teksasu – prof. Frederickiem D. Wilhelmsenem.
W 1957 roku ówczesny delegat narodowy Requetés – José Luis
Zamanillo (1903-1980) – mianował go swoim szefem sztabu, powierzając mu
zadanie nadzoru nad szkoleniem bojowym młodych adeptów karlizmu (na co
wówczas władze patrzyły już przez palce). Wysiłek, jaki w to włożył, i
osiągnięte rezultaty naturalną koleją rzeczy sprawiły, że po ustąpieniu
Zamanilla z dowództwa w 1963 roku Márquez de Prado został mianowany
przez Ksawerego I nowym (i, jak się okazało, ostatnim) szefem Requetés
(a jednocześnie kawalerem Orderu Wygnanej Prawowitości). Jako ich
dowódca rozszerzył także kontakty zagraniczne karlistów. W 1961 roku
planował udział ochotników karlistowskich w walce z Fidelem Castro na
Kubie, odwołany jednak po nieudanej inwazji kubańskich antykomunistów w
Zatoce Świń. Wspomagał również francuskich bojowników Organizacji Tajnej
Armii (OAS) zbiegłych do Hiszpanii, a jednego z nich – markiza André de
Brousse de Montpeyroux – ukrywał w swoim madryckim mieszkaniu. Na
zebraniu dowódców Requetés w lipcu 1964 roku pod jego
kierownictwem ślubowano walczyć w obronie jedności katolickiej
Hiszpanii, zagrożonej soborową deklaracją o wolności religijnej.
Niestety, lata 60. ubiegłego wieku przyniosły kompromitującą
katastrofę ideową karlizmu i dekompozycję organizacyjną Wspólnoty,
której sprawcą był potencjalny następca tronu, czyli starszy syn
Ksawerego I – don Carlos Hugo (1930-2010). Ks. Karol Hugon, zupełny
ignorant wobec ducha karlizmu oraz tradycji hiszpańskiej, manipulowany
przez swoją inteligentniejszą, ale zaczadzoną marksizmem, trockizmem,
castryzmem i pokrewnymi ideologiami, siostrę – donię Marię Teresę – oraz
skupioną wokół nich „kamarylę”, w której pierwsze skrzypce grali
kataloński pisarz Ramón Massó i (opętany progresistowskim „duchem
Soboru”) jezuita o. Arturo Juncosa, wykorzystując słabnące siły
schorowanego ojca, dokonał tranzycji karlizmu w kierunku „monarchii
socjalistycznej”, „demokracji ludowej”, „socjalizmu samorządowego” oraz
„wolności religijnej”. Wbrew antypartyjnym zasadom karlizmu Wspólnota
została przez księcia przekształcona w partię (Partido Carlista),
natomiast karliści autentyczni albo sami wcześniej wystąpili, albo – jak
Márquez de Prado – zostali pozbawieni funkcji, a następnie wyrzuceni.
Wówczas Márquez de Prado, który za swój opór wobec pseudokarlizmu
socjalistycznego otrzymał pochwalny list od patriarchy wspólnoty Manuela
Fal Conde, za radą don Javiera nawiązał kontakt z przebywającym wówczas
w Portugalii młodszym synem królewskim – don Sixto Enrique. I kiedy don
Sixto podniósł w 1975 roku, po abdykacji ojca, unurzany przez starszego
brata w błocie sztandar Tradycji, ogłaszając się jego Chorążym (Abanderado de la Tradición), Márquez de Prado stanął u jego boku jako główny współpracownik.
U boku księcia Sykstusa Henryka, jako ostatni dowódca Requetés,
Márquez de Prado stoczył też ostatnią bitwę Tradycji u stóp góry
Montejurra, 9 maja 1976 roku. Tym razem prawdziwi karliści, czyli sixtinos,
wspomagani przez Wojowników Chrystusa Króla oraz prawicowych bojowników
z Włoch, Francji i Argentyny, musieli stawić czoła renegatom, czyli hugonotos, oraz ich sojusznikom, także zagranicznym. Do tzw. wydarzeń z Montejurry (sucesos de Montejurra) doszło z powodu prowokacji, jakiej dopuścił się don Carlos Hugo, zapraszając na tradycyjny, coroczny zlot (aplec)
karlistów pod Montejurrą w Nawarze, którego kulminacyjnym momentem
zawsze była Msza św. w intencji Męczenników Tradycji odprawiana w
położonym u stóp tej góry benedyktyńskim klasztorze w Irache, czerwoną
„menażerię” wszelkiej maści z tzw. Koncentracji Demokratycznej, a także
separatystów z ETA. Aby zapobiec profanacji świątyni przez ateistów, Requetés
pod wodzą Márqueza de Prado zagrodzili lewicowcom drogę do klasztoru,
jak również na szczyt góry. Wywiązała się strzelanina, w wyniku której
zginęło dwóch hugonotos. Klasztor został obroniony, lecz
postfrankistowski rząd premiera Carlosa Ariasa Navarro ugiął się przed
wrzawą tzw. opinii publicznej, czyli lewicowych mediów, i w trybie
natychmiastowym wydalił z kraju księcia Sykstusa, natomiast Márquez de
Prado i dwaj inni karliści zostali aresztowani. W więzieniu w
Pampelunie, gdzie zostali osadzeni, Márquez de Prado odmawiał wraz z
innymi więźniami regularnie modlitwę różańcową, a odwiedzał go tam jego
dawny profesor, słynny filozof prawa Álvaro d’Ors. 4 stycznia 1977
zakończyło się dochodzenie wszczęte przed Trybunałem Porządku
Publicznego, lecz zanim doszło do procesu, obwinieni skorzystali z prawa
o amnestii z października 1977 roku.
grobowiec w Talarrubias
Po uwolnieniu Márquez de Prado kontynuował swoją działalność jako
szef sekretariatu politycznego Sykstusa Henryka. Choć czasami zachodziły
pomiędzy nimi rozbieżności w kwestiach taktycznych, jego wierność
prawowitemu królowi była zawsze niezłomna. Z biegiem czasu jego
aktywność wygasała z przyczyn naturalnych – coraz bardziej sędziwego
wieku i słabnącego zdrowia. W 2012 roku Jego Królewska Wysokość
odznaczył go Wielkim Krzyżem Orderu Wygnanej Prawowitości. Po śmierci
małżonki (Carmen López de Castro), z którą niestety nie dochował się
potomstwa, przeniósł się domu swego bratanka Manuela Nogalesa w
Villanueva de la Serena, gdzie zmarł. Został pochowany w rodzinnym
grobowcu w Talarrubias. Niech odpoczywa w pokoju!
W tekście wykorzystano m.in. informacje z artykułu wspomnieniowego prof. Miguela Ayuso pt. Pepe Arturo Márquez de Prado (1924-2017). El último jefe de requetés, zamieszczonego 13 czerwca 2017 w madryckim dzienniku „ABC”.